Wybierałem się właśnie na krótką rundę po mieście kiedy zadzwonił telefon. Byłem praktycznie już w windzie, ale postanowiłem odebrać połączenie z nieznanego mi dotąd numeru. W słuchawce słyszę kobiecy głos: „Cześć, mam na imię Karolina i potrzebuję pomocy w zakupie motocykla. Interesuje mnie Honda VTR 250, mam już upatrzony egzemplarz, ale szukam kogoś kto ułatwi mi podjęcie właściwej decyzji o zakupie”. No dobra, w tym momencie muszę się Wam do czegoś przyznać. Początkowo za żadne skarby nie mogłem skojarzyć jak właściwie wspomniana Honda VTR 250 wygląda 🙂 Może nie powinienem się do tego przyznawać, ale nawet ja nie 'znam na wylot’ wszystkich modeli motocykli, jakie kiedykolwiek wymyślił człowiek. Dopiero po dłuższej chwili namysłu zaczęło mi coś świtać, z jakim konkretnie modelem mamy tutaj do czynienia. Motocykl bardzo niszowy, dedykowany głównie na rynek japoński, a we wszystkich ogłoszeniach w Polsce były wtedy dostępne może 3 sztuki. Drążąc temat dlaczego właściwie ten konkretny model wpadł w oko tak bardzo Karolinie, okazuje się, że głównym powodem jest skromny wzrost bohaterki tej historii, a kluczowym elementem jest wysokość siodła. Karolina to początkujący rider i chce mieć pewność, że w każdej sytuacji będzie miała pełen kontakt stóp z matką ziemią. Wniosek jest prosty – szukamy 'niskopodłogowych’ dwóch kółek 🙂
Jeszcze przed złożeniem osobistej wizyty postanawiam zadzwonić do sprzedającego, aby podpytać o wszystkie szczegóły przedmiotu sprzedaży. Dokładny wywiad sugeruje jedynie małe pęknięcie lampy i lakierowany przedni błotnik…więcej grzechów ponoć nie ma i przynajmniej w teorii motocykl jest bezwypadkowy. Kilka dni później 'mówimy sprawdza’ i jedziemy na miejsce. Karolina wcześniej już go widziała, teraz chciała się zwyczajnie upewnić, że motocykl jest wart zakupu. Oględziny na miejscu potwierdzają mankamenty, o których zostałem poinformowany w rozmowie telefonicznej. Niestety to nie koniec złych wiadomości. Ktoś tu chyba próbuje zrobić nas w 'balona’, bo okazuje się, że motocykl był naprawiany również w okolicy główki ramy. Na pewno został wspawany 'zastępczy’ ogranicznik skrętu – widać oryginalny zaginął w nieznanych okolicznościach 🙂 Naprawa została niestety wykonana totalnie na 'partyzanta’ – w roli głównej spawarka, szlifierka i spray. Ciężko nawet zgadywać czy ucierpiał wyłącznie ogranicznik skrętu, czy może także główka ramy, bo cały ten obszar pokryty został nową warstwą farby. Jedno jest pewne, motocykl na pewno nie jest bezwypadkowy, o czym nas zapewniano. Jazda testowa wypada równie kiepsko. Motocykl nie chce jechać w linii prostej i aby utrzymać kierunek jazdy na wprost, kierownicę trzeba trzymać wciąż delikatnie skręconą. To jednoznacznie przesądza sprawę, mamy do czynienia z kolejnym przykładem nieuczciwości i partactwa. Koniec z uprzejmościami, pora wyjąć głowę z dupy amora i wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi. Postanawiamy raz jeszcze porozmawiać ze sprzedającym. Ten oczywiście twierdzi, że nic w temacie naprawy ramy nie wie ( w co osobiście nie wierzę ) i obrażony moja oceną stanu technicznego postanawia schować się w swojej kanciapie 🙂 Kto miał rację…sami oceńcie na zdjęciu poniżej.
Niestety wybór ciekawych VTR 250 na naszym rynku, jest mniejszy niż liczba papierowych banknotów w kieszeni menela. Całe szczęście w czasie kiedy my oglądaliśmy pierwszą trefną sztukę na necie pojawia się jeszcze jeden egzemplarz, który na pierwszy rzut oka wzbudza zaufanie i daje nadzieję na motocykl bez burzliwej historii. Moto wprawdzie jest starsze o 2 lata od poprzednika i kosztuje podobne pieniądze, ale może warto się jednak nim zainteresować. Kolejna rozmowa i kolejne zapewnienia, że motocykl to istny ideał. Jedziemy więc, aby naocznie się o tym przekonać. Właścicielem okazuje się starszy Pan, motocykl pochodzi z polskiej sieci dealerskiej i miał tylko dwóch właścicieli od nowości. Przebieg to symboliczne 9 tyś. km. Oględziny wydają się potwierdzać wersję sprzedającego, bo motocykl wygląda i pracuje jak nówka sztuka. Nic nie wskazuje, aby w jakikolwiek sposób był w przeszłości naprawiany. Poza łożyskiem główki ramy, które ma mały luz oraz oponami na których wyjechał jeszcze z fabryki i ze względu na swój wiek nadają się wyłącznie do wymiany, motocykl wydaje się być tym czego szukamy. Jazda próbna to wyłącznie formalność, bo moto jeździ jak złoto 🙂 Teraz jeszcze tylko krótka negocjacja ceny i sprzęt ląduje w garażu nowej, szeroko uśmiechniętej właścicielki.
Sami zobaczcie jak ta 'lalka’ wygląda 🙂 Karolina, mam nadzieję, że ta mała Honda skradnie twoje serce na długi czas 🙂
Maćku Honda zagościła w moim sercu i to na dłuższą chwilę.
Muszę przyznać, że poszukiwanie z Tobą motocykla to była czysta przyjemność z ogromną ilością poczucia humoru 🙂 Zawsze i wszędzie polecać Cię będę!