Bartek znalazł mój kontakt dzięki FB. Jak się potem okazało, pochodzimy z tego samego rodzinnego miasta. Mały ten świat i trafił wreszcie ‘swój na swegó’, a może bardziej ‘słoik na słoika’ 🙂 Nasze zadanie to ‘adopcja’ ładnej Yamahy FZ6 S1 w rozsądnym budżecie. A pisząc ‘rozsądnym’, mam na myśli ‘mocno ograniczonym’, więc zadanie na pewno nie będzie proste. Jednak nie z takimi wyzwaniami mieliśmy już tutaj do czynienia, a więc ‘do boju kowboju’ 🙂
Pierwsze ogłoszenie jakie podrzuca mi Bartek, to moto ze stołecznego rynku maszyn używanych, rocznik 2004. Już po fotkach widać, że motocykl do ideałów nie należy, ale cena, której żąda sprzedający, jest również mocno promocyjna, wiec jak to zwykle bywa – 'coś za coś’ 🙂 Moto stoi bardzo blisko, więc bez zbędnych ceregieli, jedziemy zobaczyć je na żywo. Oględziny potwierdzają ‘przeciętny’ stan techniczny – motocykl niby nie nosi poważnych śladów crash testów, jednak na pewno nie raz i nie dwa, doświadczył twardego przyziemienia. Fajnie, bo opony są prawie nowe, a napęd też niedawno wymieniony. Szkoda tylko, że bike nie widział porządnego serwisu mechanicznego od dłuższego już czasu. Od strony wizualnej można się przyczepić do bardzo wielu rzeczy, tylko czy biorąc pod uwagę jego cenę, oby na pewno mamy prawo wymagać dużo więcej? Przebieg też jest zapewne wyższy niż wskazanie licznika, ale do tego akurat, już dawno się przyzwyczaiłem 🙂 Twardy orzech do zgryzienia, bo niby nic definitywnie nie dyskwalifikuje tego zakupu, ale może jednak w tej kasie da się wycisnąć z rynku coś więcej. Ostatecznie odpuszczamy ten egzemplarz i szukamy dalej.
Kilka dni później, Bartek podrzuca kolejnego 'fazera’. W ogłoszeniu niby wszystko wygląda rozsądnie. Motocykl to rocznik 2006 i na pierwszy rzut oka, w całkiem niezłym stanie. Obawy budzi trochę pochodzenie z Francji, jednak czasami i takie sztuki są godne polecenia, może warto więc zaryzykować. Cenowo oczywiście droższy od poprzednika, ale od początku zakładamy twarde negocjacje 🙂 Pomimo tego, że motocykl stoi prawie 150 km od Warszawy, zapada szybka decyzja – jedziemy. Biorąc pod uwagę odległość, założenie jest dość proste, jeśli moto będzie fajne, bierzemy je za pierwszym podejściem. Szkoda, że pogoda ‘daje ciała’ i zapowiadają przelotny deszcz, ale może nie będzie tak źle. Moje pierwsze pytanie, kiedy spotykamy się z Bartkiem przed wyjazdem to: „Stary, ale masz jakieś ciuchy motocyklowe, gdyby przyszło nim wracać?” Na co Bartek z szerokim bananem na twarzy: „ Ej no kurtka jest jeszcze w drodze, aktualnie w rękach kuriera, ale jakby co mam bluzę :)”. Pomijając już fakt samego bezpieczeństwa, zrobiło mi się faceta zwyczajnie szkoda, gdy wyobraziłem sobie jego traskę w deszczu w bluzie. Wróciłem więc do chaty po własne ciuchy, które postanowiłem mu użyczyć.
3 godziny później meldujemy się na miejscu. Dokładne oględziny wydają się potwierdzać dobry stan techniczny tego sprzętu. Nie da się ukryć, że motocykl był przewrócony na lewą stronę, ale generalnie nie ucierpiał zbyt mocno podczas tego zdarzenia – tylko owiewka wymaga małej naprawy. Crash pady zrobiły robotę, bo na silniku jest tylko mała rysa po tym zdarzeniu. Stan ogólny jest na pewno dużo lepszy od poprzednika, chociaż kilka rzeczy trzeba w nim zrobić. Przednie lagi są zupełnie wylane – do tego stopnia, że olej poszedł już na zaciski i klocki hamulcowe, a to w praktyce oznacza zero hamulców i konieczność wymiany klocków, niezależnie od stanu ich zużycia. Trzeba zajrzeć też pewnie do rozrządu, bo coś tam już słychać, ale poza tym, trudno się specjalnie czepiać. Napęd jeszcze trochę posłuży, opony też wyglądają przyzwoicie, główka ramy bez luzów, olej i filtry wymieniane regularnie – jest nieźle, tym bardziej, że lakier też jest oryginalny. Dodatkowo sprzedający oferuje komplet kufrów bocznych wraz ze stelażami w bardzo promocyjnej cenie. Przebieg to pewnie połowa tego ile miał najechane poprzednik, więc moto na pewno bez problemów polata jeszcze wiele kilometrów. Na tym etapie, po udanej jeździe próbnej, wiemy już, że na pewno go chcemy, pozostaje jeszcze tylko kwestia ceny. I tutaj jak zwykle, to ja muszę grać rolę ‘złego policjanta’, który narzeka, marudzi i wytyka wszystkie niedoskonałości – taki los 🙂 W efekcie, chyba poszło nam całkiem nieźle, bo z ceny udaje się urwać prawie 20% 🙂
Formalności Bartek załatwia w tempie ekspresowym, a na niebie coraz więcej ciemnych chmur i zaczyna kropić. Do domu wracamy bardzo ‘grzecznie’, bo hamulców jednak trochę brak, a jakby tego było mało, przez całą drogę, deszcz leje na max’a.
Szczęśliwy finał to przede wszystkim zadowolony Bartek w mokrych gaciach, ale także Yamaha FZ6 zaparkowana w nowym domu:)
Mission accomplished. Bartek gratulacje.
Fachowa pomoc – weryfikacja motocykla w 100%. Przed tym typem nic się nie ukryje 🙂
Oględziny motocykla dosłownie „po śrubce”, których odkręcanie mogłoby wskazywać na jakieś ingerencje i naprawy powypadkowe… Mało kto sprawdza grubość lakieru w moto, a tutaj proszę bardzo. Swoją drogą konrektny negocjator, dzięki koledze mam pewny motocykl w cenie, której sam bym nawet sprzedającemu nie zaproponował…
Jak to czytasz, to pewnie sam szukasz motocykla, więc nawet się nie zastanawiaj, bo dzięki niemu zaoszczędzisz nerwy a nawet kasę.