Jutro odwiedzamy województwo wielkopolskie w poszukiwaniu ładnego i mocnego nakeda. Jak nam pójdzie…relacja po powrocie.

Plan był prosty…wraz z Tomkiem ruszamy  w sobotę rano, szybki przelot w miejsce docelowe – to w końcu tylko jakieś 200 km, oglądamy FZ8, jazda próbna, załatwiamy papierki i  na kołach wracamy do Warszawy. Mamy dopiero początek marca, ale  ktoś tam na górze chyba mocno nam kibicuje, bo prognoza pogody mówi nawet o 16 stopniach – bomba.  W końcu co może pójść nie tak – bazując na zdjęciach z ogłoszenia i relacji właściciela – ideał 🙂

Pech chciał, że właściciela nie było na miejscu, jednak osoba upoważniona do zaprezentowania moto, przyjęła nas bardzo sympatycznie – przy okazji serdecznie pozdrawiamy, bo jak się okazało, to bardzo miły i przede wszystkim szczery człowiek. Wyciągamy furę z garażu, pierwszy rzut oka i od razu banan na twarzy. Kurde ten motocykl na prawdę ładnie wygląda, nic nie urwane, nic nie wisi na drutach…chyba warto było gonić ten kawałek drogi.

Pora na bliższe oględziny, sprawdzam po kolei poszczególne elementy motocykla i niby nie jest źle, ale kilka elementów nie daje mi spokoju. Pierwszy znak zapytania to stopka boczna na której opiera się motocykl. Szukam jakiegoś logicznego wyjaśnienia….może krawężnik był zbyt wysoki i zwyczajnie ktoś uszkodził element…no bo co innego skoro reszta wygląda na oryginał. Dekiel, ani jednej ryski….ale zaraz zaraz…coś tutaj nie jest 'halo’…niby drobnostka, ale widać, że coś musiało być na rzeczy. Dźwignia zmiany biegów też łapie jakiś dziwny kąt. Kurde…czyżby jednak była jakaś gleba, a dekiel zwyczajnie wymieniono ? Ślady na kierownicy wydają się potwierdzać przynajmniej chwilową utratę równowagi 🙂  No dobra, mała przewrotka to jeszcze nie koniec świata i przecież nie dyskwalifikuje moto….w końcu to egzemplarz używany.

Czas na drugą stronę…może chociaż tutaj nie będzie się do czego przyczepić. Niestety, już na oko widać, że podnóżek jest dość mocno wykrzywiony i ma widoczne oznaki przynajmniej 'dobrej parkingówki’…kurde, czyżby tutaj też coś się działo? Wydech fajny – krótki, sportowy tłumik…nawet bez uruchamiania silnika widać, że odpala połowę alarmów samochodowych w okolicy już na obrotach jałowych 🙂 Niestety on też nosi ślady spotkania z twardym. Tragedii nie ma, ale fakt na pewno wart odnotowania.

I w tym momencie zakup motocykla wciąż był jeszcze stosunkowo prawdopodobny. Schody tak na prawdę zaczęły się, gdy zauważyłem znaczne 'pocenie się’ na silniku. Umówmy się, olej nie cieknie, a na glebę nic nie kapie. Widać jednak, że 'pocenie’ jest dość rozległe, bo prawie na całej długości silnika. Pierwsza myśl….cholera miało być tak pięknie, a tutaj kolejny poważny znaki zapytania. Szybki telefon do serwisu Yamahy z pytaniem czy spotkali się z takimi akcjami. Może to zwykła przypadłość tego modelu i nie ma się specjalnie czym przejmować. Po krótkiej rozmowie, udało się ustalić, że objawy takie w ASO widują raczej sporadycznie, a są przeważnie spowodowane przegrzaniem silnika. No cóż wiosek prosty….moto nie miało lekkiego życia i ktoś zwyczajnie lubił furę trochę 'pokatować’.

Jazda próbna już bez niespodzianek. Wszystko działa ok, moto śmiga fajnie i nie wykazuje jakichkolwiek podejrzanych zachowań. Pora wiec na szczerą rozmowę z właścicielem i finalną decyzję. Według jego relacji, nie był on świadomy usterek, które udało nam się wychwycić, nie miał też zamiaru nikogo oszukiwać czy wprowadzać w błąd…i wiecie co, jestem gotowy w to uwierzyć.  Nie był jednak skłonny do negocjacji ceny, a w związku z tym decyzja o ewentualnym zakupie FZ8 finalnie nie została  podjęta. Warto jednak pochwalić postawę sprzedającego, który zwrócił koszty przejazdu, co przynajmniej częściowo zrekompensowało nam stracony czas i koszty podróży.

Co dalej, czy udało nam się znaleźć egzemplarz wart zakupu..o tym w kolejnej relacji 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *